Takie tam moje nieśmiałe próby. Do tej pory do szuflady przede wszystkim. Przeszukałem szuflady i co się nadawało wystawiłem na widok publiczny. Nie znaczy to, że skończyłem. Większość tych słów składanych, zestawianych, łączonych, ma charakter nigdy nie dokończonych, uciekających myśli, które od czasu do czasu udaje mi się na chwilę chociaż zatrzymać, zmaterializować, zapisać.

 

Poniższy podział wynika wyłącznie ze względów edytorskich: jak udało się złapać niewiele słów - mała forma. Jak nieco więcej, forma staje się większa.

 

Ostrzegam, że słowa zebrane w tej części strony mają charakter nic nie znaczącej fikcji. Nie ma więc związku pomiędzy osobami znanymi mi z życia, a tymi przedstawionymi, spersonifikowanymi czy inaczej pomacanymi tymi słowami.

 

Przyjemnej lektury...

 

tak kochać

tak patrzeć, żeby widzieć

tak czuć żeby przeżyć

tak pamiętać, żeby nie obrażać

tak myśleć, żeby było

dobrze

 

Gdańsk, 1997

Add a comment

takie bajoro, nawet dość rozległe, ale płytkie

głównie żaby, jakieś karasie, wylęgarnie komarów

wieczorkami snuły się takie jakieś opary

różnie ludzie gadają

o melioracji

dziołcha jakich mało, nawet Adamowi wpadła w oko

to dorobił chłopca smukłego w ogóle

miłość, przysięga wierności, te klimaty

potem noc, jakieś kuszenie, hormony

no a dalej na złość nie pamiętam...

klasycznie, jak po przepiciu


Gdańsk, 1997

 

Add a comment

niedługo, niedługo wyruszam

pakuję stary lniany czy konopny plecak

znaleziony w przydrożnym rowie

zabieram aluminiowe sprzęty do gotowania

fioletowa woda ognista - a jakże

stroje zielone i dżinsowe, i na deszcz

nóż też - bo wiadomo

pieniądze czyli środki

i czasoprzestrzeni mapę

gotuję się, gotuję

o jechane!

 

Gdańsk, 1997

 

Add a comment

tożsamość hołdu

cykl lęków i nadziei

metafizyczno-ironiczne odbicie lustrzane

wierność kulturze

"nowe" po raz czterdziesty czwarty

brzmienie moralne trudu etyki

aktywne uczestnictwo w zdobywaniu paradoksalnej wartości

skrzepy chronologiczne

 

ja - przyszły student

 

Gdańsk, 1997

Add a comment

czas na mnie

bo co innego

na kogoś wolnego

nie pieniądz nie żądza

ciekawość? czasami się wtrąca

tak do rytmu i rymu

a inne przywary i słabostki z katechizmów?

na boga! cóż one?

na kogoś wolnego?

 

Gdańsk, 1997

Add a comment