Coraz więcej samochodów, a drogi wciąż te same. Do tego dochodzi kiepsko ze sobą zsynchronizowana sygnalizacja na poszczególnych skrzyżowaniach. Wiele się o tym mówi, niewiele robi. Koszty budowy scentralizowanego systemu służącego do zarządzania sygnalizacją świetlną są astronomiczne. A przecież można poprawić płynność ruchu nie wydając od razu kwot sześciocyfrowych. Skoro udało się to np. w Turcji...
Pomysł jest w istocie bardzo prosty. Wystarczy sygnalizator umieszczony nad jezdnią wyposażyć w duży, a nawet bardzo duży, wyświetlacz podający czas do zmiany świateł. Wyświetlacz może pokazywać albo pasek postępu, albo liczbę sekund 'do zielonego'. Korzyści:
- Kierowcy dojeżdżający do skrzyżowania mogą dostosować swoją prędkość tak, by trafić mniej więcej na zielone bez zatrzymywania pojazdów.
- Kierowcy już stojący przed sygnalizatorem mogą się przygotować do ruszania. Np. wrzucić bieg na dwie sekundy przed zmianą świateł.
Wydaje mi się, a myślę, że moją tezę można stosunkowo łatwo sprawdzić poprzez symulacje, że nawet gdy mamy do czynienia z wieloma skrzyżowaniami, które nie są ze sobą specjalnie zsynchronizowane, ale mają cykle 'zielone / czerwone' o jednakowej długości, taki sposób informowania kierowców podniósłby płynność ruchu. Kierowcy przeważnie poruszają się po tych samych trasach. Taki sposób informowania ułatwiłby im zapamiętanie cykli i dostosowanie prędkości do pracy sygnalizacji.
Wyglądałoby to mniej więcej tak, jak na poniższych zdjęciach zrobionych przeze mnie pod koniec kwietnia 2008 w Tajlandii.