Dawno temu pomieszkiwałem na Zaspie. Polegało to na tym, że co rano wsiadałem na swojego stalowego rumaka i poginałem w kierunku domu rodzinnego i pracy. Codziennie ta sama trasa. Bardzo to lubiłem. Szczególnie odcinek przez park biegnący równolegle do pasa startowego. Cztery pory roku. Chwila zieleni  w środku miasta. No i bezcenny widok zmęczonych twarzy kolegów z pracy, kiedy mogłem ogłosić, że 'widziałem dzisiaj pasące się na Zaspie wielbłądy'.

640_p4152861_WielbladyNaZaspie

Od czasu do czasu do Gdańska przyjeżdżają cyrki. Odkąd zniknęły wesołe miasteczka, pozostał ten jeden rodzaj przenośnej rozrywki. A i to nie na długo. Znana jest bowiem historia cyrku Z., który na wieść, że następnego dnia rano ma przejść kontrolę organów państwowych z zakresu bodajże bezpieczeństwa i higieny pracy zwinął się pośród nocy i oddalił w tylko sobie znanym kierunku.

 

Cyrk wprowadzał w życie tę odrobinę nieoznaczoności, przypadkowości. Ot cyrk i jego wielbłądy. Zerwały się z postronków i ruszyły 'na giganta'. Najwyraźniej skuszone kwietniowym pąkiem pośród krzaku byłego lotniska przystanęły stadnie poskubać.

 

Pośród miasta oprócz wielbłąda bywały i inne zwierzęta. A to koń biegał po terenie stoczni, a to lisy gdzieś w centrum. Na ulicy Jaśkowa Dolina zdarzyło mi się widzieć zabitego przez samochód pięknego koziołka. 'I tylko wielbłądów żal'...

Komentowanie za pomocą rozszerzenia JComments zostało wyłączone. Zapraszam do dodawania komentarzy za pomocą aplikacji Disqus.